Obóz Szczepu "Leśni", 1994
Nieustraszeni Kompani Przygody (obóz piracki), Jez. Dębno, 1-24 VII 1994
Obóz zwany "pirackim" z 1994 roku nad Jeziorem Dębno zapisał się w pamięci jako "The Best", udany pod każdym względem.
Był pierwszym od 1989 naprawdę w 100% udanym obozem Szczepu "Leśni" bez zauważalnych niedociągnięć, potem przez wiele lat był
wspominany jako pewnego rodzaju wzór, do którego można się odwołać... opinie
zamieszczone na końcu mówią zresztą same za siebie
Data: 1-24 lipca 1994
Lokalizacja: jez. Dębno (brzeg południowy), woj. koszalińskie
Organizacja: obóz Szczepu "Leśni" złożony z podobozu harcerskiego 11, 434 i 443 PDH oraz podobozu zuchowego
(I turnus 36 DZ, II turnus 22 i 41 DZ). Obóz w pełni samodzielny (puszczański).
Kadra: komendant Iżik, oboźny Gonzo, instruktor ds. programowych Ala, kwatermistrz/magazynier Andrzej,
komendantki kolonii zuchowej Marzena i Ola, instruktorzy
Asia, Ania N., Gosia P., Grzechu, lekarz dr. S., kucharka pani Ula.
Zastępy: "Rosomaki" (Barman),
"Wilki" (Łukasz I.), "Szafirko-Szafranki" (Ania Sz.), "Szalejki" (Pela), "Szarłatki"+443 PDH (Magda Sz.)
Styl: piracki, czy raczej korsarski. Jest chyba niemożliwością powiedzieć, kto konkretnie rzucił ideę,
żeby styl obozu związany był z morzem. To po prostu od pewnego czasu krążyło w powietrzu, wiele osób z kadry
słuchało wówczas szant i piosenek żeglarskich, pamiętaliśmy też dobrze bardzo udany „Perkun” 1992. Harcerze
i harcerki wcielili się w korsarzy
Francisa Drake’a i królowej Elżbiety I, zaś zuchy w postacie z „Piotrusia Pana”.
Plakietka: wykonana stemplem farbą drukarską na płótnie. Autorem projektu był Iżik.
Pionierka: obóz składał się z 2 podobozów (harcerskiego i zuchowego), część gospodarcza właściwie była razem z podobozem harcerskim.
Były zawieszone 2 "tipi" (plandeki z otworem)
jako zadaszenia miejsca na ognisko w podobozach. Stołówka była zbudowana również z tipi,
Charakterystyczną budowlą była kadrówka w wysokiej "10" na pagórku, a w niej pierwszoplanowe miejsce zajmował okrągły stół z wielkiej płyty wiórowej, dzieło Ali i Andrzeja, używany później przez wiele lat na kolejnych obozach. Obóz miał bogaty wystrój z licznymi elementami morskimi (m.in. żagiel, brama w kształcie trapu itd.)
![]() Apel w podobozie harcerskim. Pośrodku instruktor ds. programowych dh. Alicja |
![]() Przygotowania do obozowego festiwalu szant. Ekipa "stoczniowców" podczas budowy dekoracji |
![]() Jedynym zastępem który nie wspominał obozu nad Dębnem pozytywnie, były "Rosomaki". Musieli oni odbyć chyba dwie nadprogramowe służby z powodu jakichś niedociągnięć, dlatego zapisano potem w kronice zastępu "dla nas był to obóz nie piracki a kucharski!" |
![]() Fragment z kroniki Szczepu "Leśni" - zastęp "Wilki" i widok na jezioro Dębno |
![]() I turnus podobozu zuchowego - 36 DZ "Mali Przyrodnicy" |
![]() Brama pozdobozu zuchowego |
Pogoda: upalnie, słonecznie. Podobnie jak w 1994 był zakaz palenia ognisk ze względu na suszę. Nawet modliliśmy się o deszcz, ale nie spadła ani kropla
Program, przebieg:
Niewątpliwie obóz ten pozostał jednym z najczęściej i najlepiej wspominanych obozów w dziejach Szczepu. Po średnio udanym słowiańskim, w 1994 aspiracją kadry było, by kolejny obóz nie tylko po prostu był,
ale by był naprawdę dobry. Rzeczywiście wyróżniał się solidnym, wręcz modelowym
przygotowaniem programu i bogatym zdobnictwem. Po raz pierwszy była tak mocno podkreślona funkcja instruktora ds. programowych czuwającego nad całokształtem programu.
Atmosfera była znakomita. Obóz zapełniony był dobrą zabawą, grami terenowymi, śpiewem,
zdobywaniem sprawności i stopni harcerskich”. Nie zabrakło „Chatki Robinsona”
i wyprawy nad morze (do Łeby). Codziennie wieczorem odbywała się ogniskowa gra planszowa o tematyce morskiej.
Urządzony też został tzw. „Nietoperz” czyli nocny bieg na orientację.
Rywalizacja zastępów: Z rywalizacji korsarskich załóg zwycięsko wyszły „Szalejki”, drugie miejsce zajęły „
Wilki”, a trzecie „Szafirko-Szafranki”. Ostatecznie rywalizacja prowadzona przez cały obóz rozstrzygnęła sie w końcowej
urządzoną wg zasad francuskiego programu telewizyjnego „Fort Boyard”.
Była to pierwsza z cyklu gier sprawnościowych organizowanych przez
Iżika wg francuskich widowisk telewizyjnych, z różnymi emocjonującymi konkurencjami w powietrzu,
na lądzie i na wodzie (oczywiście ze względów technicznych i bezpieczeństwa konkurencje były mniej ryzykowne i
prostsze niż w oryginale - nie było klatki z żywymi tygrysami...).
Sąsiedzi i goście: W pobliżu był obóz 37 PDH „BKIK”, obóz "Białego Szczepu" z Krakowa, oraz chyba jeszcze kilka innych. Było dość sporo podchodzenia.
Obóz "odwiedziła" wizytacja komendy V Hufca z Poznania, która przebywała tam prawie tydzień.
Przeboje obozu: ciąg dalszy ery szantowej. Do dotychczasowego repertuaru piosenek spod żagli doszły między innymi
"Staruszek jacht", "Gdzie ta keja", "Fiddler's Green", "Śmiały harpunnik". Z nie-szant hitami 1994 stały się "Miła" i "Pomóż mi".
![]() Gra końcowa rozstrzygająca rywalizację zastępów - Magda z "Szalejek" wspina się do góry... |
![]() W prawdziwym "Fort Boyard" na nieostrożnych czekały głodne tygrysy. U nas niestety tygrysy były tylko papierowe w kronice... |
![]() Gra końcowa: jedną z konkurencji było też dopłynięcie pontonem do bojki |
![]() Gra końcowa: o I miejsce zmaga się zastęp "Wilki" |
Wspomnienia - GOSIA K. (1995): To był najlepszy z obozów na których dotychczas byłam. Mogę o nim mówić
w samych superlatywach, bo jeśli były jakieś mankamenty, to prawie niezauważalne. We wszystkim widać było w
kład pracy, staranie kadry, uczestników też. Podczas rozmaitych gier, wypadów w teren, wycieczek, podczas
służby bawiłam się świetnie i sądzę, że wiele innych osób również.
Całym Szczepem w lipcu 1994 stworzyliśmy dzieło doskonałe!
Wspomnienia - PELA (1995): To był naprawdę wyjątkowy i jak do tej pory najlepszy obóz w mojej "karierze"
harcerskiej. Co miało na to wpływ? Na pewno wspaniałe przygotowanie kadry do obozu. Szczerze mówiąc
tematyka morska jest mi raczej odległa, przed obozem znałam kilka szant i nic poza tym. Dzięki organizatorom
obozu dowiedziałam się co nieco o statkach i sławnych marynarzach. Wspaniały był wystrój obozu – cały teren to
był jakby wielki statek z pomarańczowym żaglem pośrodku. Widniały na nim litery GH – pierwsze litery nazwy
„Golden Hind”. Największym minusem, nie dotykającym jednak tak bardzo uczestników, co kadrę, byli nasi kochani "starsi
panowie" i ich zamiłowanie do biurokracji i wtrącania się do wszystkiego.
Wspomnienia - LAURA (2005): Oczywiście moje wspomnienia tego obozu są szczególne i
nieporównywalne z żadnym innym - dlatego, że był to mój pierwszy obóz harcerski: pierwsze warty,
pierwsze prace kwaterkowe itd. Obóz był świetny, wspaniałe miejsce, kadra była na małym pagórku,
do którego były zbudowane schody z drewna. Poznaliśmy dużo szant. Byłyśmy w Słowińskim
Parku Narodowym, spałyśmy w Smołdzinie na plebanii. Nasza zastępowa Magda wówczas się już
wycofywała z działalności w drużynie, nie pojechała na obóz, byłyśmy więc we trzy Szafranki
(ja, Edyta i Sylwia) dołączone do zastępu Szafirek (Gluś, Marta, Arbeit oraz Kasia,
która jednak bywała więcej u zuchów jako przyboczna niż u nas).
Wspomnienia - GRZECHU (2007): Na obozie w 1994 byłem tylko przez ostatnie 10 dni, jako instruktor bez konkretnej funkcji.
Pamiętam go głównie przez pryzmat zmagań z Piątakami (tj. komendą V Hufca). Robili dziwne rzeczy, np. liczyli łyżki i
noże kuchenne w kuchni. Trudno w to uwierzyć, ale tak faktycznie było... Mieli także mnóstwo uwag na inne tematy.
Mieliśmy wrażenie, że przedłużają pobyt jak tylko się da, bo chcą poczuć się jak za młodych lat na obozie harcerskim.
Myślę, że duże zintegrowanie naszego Szczepu
na obozie to w pewnym sensie ich „zasługa”. Oczywiście nikt z kadry nie prowokował uczestników do jakichś kpin z Piątaków, ale żarty na ich temat powstawały same.
Chłopacy zaczęli np. śpiewać przekręcone wersje szant, np. „Śmiały harpunnik”, gdzie
zamiast „cielsko wieloryba” śpiewali „cielsko Piątaka” itd. Po obozie Iżik, Ala, Andrzej i
ja spędziliśmy kilka dni na doprowadzaniu do porządku dokumentacji. Trzeba było zrobić owe „karty magazynowe” i
„zapotrzebowania żywnościowe”, co robiliśmy po raz pierwszy w życiu. Robiliśmy to już post factum, ale
na obozie nie było na to czasu. Atmosfera obozu była dobra, program toczył się wartko, było dużo nowości
i zajęć przygptowanych z rozmachem. Od 1994 zauważalna była zmiana charakteru obozowego festiwalu piosenki.
Przedtem był on głównie pretekstem do wygłupów, dlatego np. ja mogłem wygrać udając Kaczmarskiego z kawałkiem
deski zamiast gitary, czy Rosomaki śpiewając o butelce denaturatu itd. Od tego roku zaczęła się
„profesjonalizacja” obozowych festiwali, dziewczyny zaczęły podchodzić do nich bardzo poważnie
i wygrywały występy na wysokim poziomie wokalnym i instrumentalnym.
Wspomnienia - IŻIK (2005): To był kolejny obóz, na którym udało się nam razem zrobić coś fajnego.
Bardzo jestem zadowolony z ostatniej gry, przygotowanej na wzór „Fortu Boyard”. Wtedy był to jedyny taki program w
TV, nawet na tle dzisiejszych miał niepowtarzalny klimat, to była dobra inspiracja do zajęć na obozie.
Co wspominam źle? To, że przyjechała sobie ekipa druhów Piątaków, którzy
chcieli mi koniecznie pokazać jak należy prowadzić obóz...
Wspomnienia - ALA (2005): Niewątpliwie był to nasz najlepszy obóz pod względem programu,
organizacji, pogody, właściwie pod każdym względem. Wywołuje we mnie niemal same dobre wspomnienia.
Na tym obozie wszystko zagrało jak należy, wszystkie trybiki się zazębiały. Po raz pierwszy też czułam się
w pełni dojrzałym instruktorem. Dużo rzeczy z programu było wówczas po raz pierwszy i miało urok nowości,
czego się już nie udało powtórzyć później, np. gra Fort Boyard, gra planszowa ze stateczkami na ognisku,
dużo gadżetów które ubarwiały obóz typu „stopnie pirackie” itd.
![]() Gra końcowa: Krwawa Załoga z Veracruz czyli połączone siły "Szafirek" i "Szafranek" |
![]() Finał - odkopanie skarbu. Zwycięstwo w rywalizacji przypadło "Szalejkom" |
![]() Apel końcowy - zuchy II turnusu czyli 22 DZ "Baśniowe Bractwo" i 41 DZ "Wesołe Tuptusie". Na zdjęcie załapał się także dh. "Filo" z 37 PDH BKIK |
![]() Zakończenie obozu - grupa kwatermistrzowska likwidująca obozowisko. W głębi samochód Star którego kierowcy p. Zenon i p. Krzysztof zawsze wykazywali się mistrzostwem w jeździe po leśnych drogach |
Podsumowanie: Obóz pod wieloma względami można uznać za modelowy, zawsze potem się do niego odwoływaliśmy jako do wzoru dobrze przygotowanego i udanego obozu. Był też potwierdzeniem dobrej pracy środowiska przez conajmniej dwa ostatnie lata i dał impuls do dalszego rozwoju. Jednocześnie symbolizował też pewne zmniejszenie się ilościowe Szczepu - był to ostatni obóz, na którym były trzy gromady zuchowe. Po obozie 22 "Baśniowe Bractwo" i 41 "Wesołe Tuptusie" zaprzestały działalności - drużynowe zrezygnowały, a następczyń nie było. Pozostała tylko jedna gromada zuchowa 36 "Mali Przyrodnicy".
WCZEŚNIEJ: Obóz 1993 Jez. Wierzchowo |
WCZEŚNIEJ: Rok 1993/1994 |
DALEJ: Rok 1994/1995 |
DALEJ: Obóz 1995 Jez. Dołgie |
Aby wrócić na stronę główną lub zajrzeć do innych działów, skorzystaj
z menu po
lewej stronie.
Jeśli klikniesz tu,
STRONA GŁÓWNA otworzy się w nowym oknie.