ROK 1991/1992:
W ZAWIESZENIU
Rok 1991/1992 był to pod wieloma względami rok pracy na jałowym biegu.
Szczep "Leśni" był formalnie bardzo liczny, ale w praktyce nie funkcjonował jako całość. Z czynnej pracy instruktorskiej wycofali się dotychczasowi liderzy środowiska: "Dziama" koncentrowała się na kierowaniu V Hufcem, Hugon się prawie
całkiem wycofał, a Iżik był w wojsku. Ster przejmowało młodsze pokolenie. W najtrudniejszej sytuacji była 11 PDH - faktycznie bez drużynowego aż do wiosny, działały tylko zastępy - jedne lepiej inne gorzej.
W skali skali całego Szczepu grupa starszych harcerzy i harcerek próbowała coś robić. Był zapał, ale wciąż brakowało zgrania, umiejętności organizatorskich i pełnej
i pełnego oczucia odpowiedzialności, co się w niektórych przypadkach mocno uwidoczniało.
Był to też pierwszy rok pracy V Hufca normalnym rytmem, po zakończeniu etapu organizacji i zdobywania nazwy. Hufiec się wciąż rozrastał, powstawały nowe drużyny oraz cały Szczep "Tęcza" (zbudowany wokół 120 PDH "Koniczynki" z Os. Jagiellońskiego). Niestety pojawiały się również pierwsze nieporozumienia między seniorami-Piątakami, a
czynnymi drużynami. Seniorzy oczekiwali częstego
udziału harcerzy w ich imprezach (wystawianie pocztów sztandarowych na rocznicowe msze itd.), co powoli zaczęło być przez harcerzy niestety odbierane bardziej jako przymus niż zaszczyt, zwłaszcza, że obowiązki te nie rozkładały się na równo między zastępy i drużyny.
W nowym roku harcerskim, we wrześniu 1991 (po obozie
nad J. Dołgie) skład Szczepu "Leśni" był następujący:
- 11 PDH "Bractwo Kory Brzozowej" drużynowy phm. Mariusz Jóźwiak
zastępy:
„Wilki” (zastępowy dh. „Gonzo”), "Jastrzębie" (zastępowy dh. "Malina"), "Nietoperze (vacat), „Borsuki" (dh. Grzechu),
- 434 PDH "Orejana" drużynowa pwd. Alicja Nowak, zastępy „Szafranki” (zastępowa
dh. Magda), „Szafirki” (zastępowa dh. Ola), "Szalejki" (zastępowa dh. Ania),
"Szarłatki (zastępowa dh. Gosia Ś.).
- 22 PDZ „Baśniowe Bractwo” (drużynowa pwd. Izabela Bednarczyk).
- 36 PDZ „Mali Przyrodnicy” (drużynowa pwd. Marzena Partyka).
Komendantem Szczepu był (nominalnie) phm. Mariusz Jóźwiak.
Szczep nadal był "rozproszony" - zbiórki zuchów odbywały się na Os. Rzeczypospolitej 88a, 434 PDH - na Os. Bohaterów II Wojny Światowej, a 11 PDH na Os. Rzeczypospolitej 14 (wieżowiec).
Wspomnienia - ANKA "EL DIABLO" (2005): W 1991 roku przeszłam z zuchów do drużyny harcerek. Zbiórki zuchowe
były bardzo dynamiczne, dobrze zorganizowane. Dużo się działo, pamiętam też ciekawe biwaki – wyjazd do Wrocławia
czy w Góry Stołowe, gdzie szliśmy dzielnie z plecakami. Przejście do harcerstwa było potem pewnym rozczarowaniem –
gdzie okazało się, jak dużo zależy od zastępowego. Bardzo chciałam być w zastępie Oli Przybylskiej, który
uchodził wówczas za najlepszy. Ale trafiłam akurat na taki moment, że najstarsze dziewczyny były na „wylocie”,
bardziej zainteresowane egzaminami do liceum niż harcerstwem. Ola była świetna jako przywódca, np. na grach
terenowych potrafiła bardzo nas zmotywować do zaangażowania, ale w trakcie roku często dawała zbiórki do
przygotowywania starszym dziewczynom z zastępu - jak któraś nawaliła, to zbiórka była nieudana itd. Ola
potem przeszła do gromady zuchowej
gdzie została przyboczną, a my zostałyśmy jako te „sierotki” po Oli i zastęp zaczął się rozsypywać...
4-6 X 1991 – reprezentacja Szczepu "Leśni", znacznie mniej liczna niż w poprzednich latach,
wzięła udział jak co roku w "Perkunie" czyli sztandarowej imprezie BKIK. Tym razem był to „Perkun” IX
indiański, a terenem były lasy Puszczy Zielonki. Mimo że nasza reprezentacja była nieliczna,
to poszło nam całkiem nieźle: w decydującej o trofeum „Perkuna” nocnej grze terenowej o mało co nie wygraliśmy,
byliśmy tuż za zwycięskimi „Zagończykami”. Byliśmy już 16-17 latkami, całkowicie dorównywaliśmy siłą fizyczną i
wyrobieniem drużynom starszoharcerskim,
na które jeszcze 2-3 lata wcześniej mogliśmy tylko z podziwem popatrzeć...
![]() Wielka Gra Wojenna "Perkun IX" 1991 - reprezentacja Szczepu "Leśni" (piąta osoba robi zdjęcie - jak widać, wyszło jej nieostre...) |
![]() Poranek w sobotę na "Perkunie", pierwsze obozowisko w Puszczy Zielonce. Za moment trzeba będzie zwijać namiot i iść na obozowisko główne |
Jesień 1991 (brak dokładnej daty) - odbyła się "Super-Zbiórka" w Nowym Zoo, zamykająca obchody XX-lecia "Małych Przyrodników".
15 X 1991 - odbył się kolejny Festiwal Piosenki dla Zucha. Z kroniki 434 PDH:
Na festiwal przyszli: Joasia Konieczna, Kasia Zielińska, zastęp Wilków, zastęp Szafirek, oraz Kiwakowa
z Arkony. [...] Nasz zastęp czyli Szafirki zajął pierwsze miejsce, śpiewając piosenkę pt.
„O zuchence i harcerzu”. Było bardzo przyjemnie i doskonale się bawiliśmy.
![]() 15 X 1991 - Festiwal Piosenki dla Zucha - |
![]() - w harcówce (zuchówce) na Os. Rzeczypospolitej |
Październik 1991 (brak dokładnej daty) - odbył się [IV] Jesienny Złaz Szczepu "Leśnym Tropem". po Puszczy Zielonce,
zorganizowany przez 2 dżentelmenów z 11 PDH. Niestety impreza ta była porażką organizacyjną na całej linii - świadczyła o braku umiejętności, odpowiedzialności i zgrania.
Osoby, które były głównymi organizatorami, się nie pojawiły w ogóle na imprezie!
Jeden się rozchorował, drugi był na wycieczce szkolnej. W przeddzień rajdu kadra 434 PDH usiłowała go odwołać,
w końcu rajd się odbył, ale nie wszystkie zastępy o tym wiedziały... Na dodatek na rajdzie został zgubiony proporzec zastępu "Borsuki" co skłoniło zastęp
do zmiany nazwy na "Rosomaki". Tak czy owak, było wiele bolesnych nauczek na przyszłość...
13-15 XII 1991 - kolejny tradycyjny już Biwak Wigilijny drużyn harcerskich Szczepu "Leśni" - odbył się
w Głuszynie. Plusem było chyba tylko to, że w ogóle się odbył – że potrafiliśmy jako pokolenie 16-17-latków już
załatwić samodzielnie takie sprawy jak wynajęcie schroniska, zorganizowanie transportu, jakiś tam program..
Brakowało natomiast dobrej atmosfery i zgrania, znów ujawniły się „kliki” i „towarzystwa wzajemnej adoracji”,
widać było że to pokolenie jeszcze nie potrafi do końca myśleć o całokształcie, że nie czuje jeszcze odpowiedzialności
za wychowawczy klimat środowiska. Wyraźnie po prostu też brakowało starszego koordynatora-lidera.
W grupie 8 czy 9 drużynowych, przybocznych oraz starszych zastępowych, gdzie wszyscy są mniej więcej
w równym wieku i to jeszcze bardzo młodym, wciąż jeszcze jeden ogląda się na drugiego, bardziej się
jeszcze myśli w kategoriach uczestnika czy osobistych sympatii oraz tego by samemu się dobrze bawić,
niż w kategoriach wychowawcy...
Wspomnienia - GRZECHU (2005/2007): Na biwak dojechałem później, bo miałem wtedy w piątki lekcje po południu. Gdy przyjechałem, to w pierwszych chwilach chciałem od razu wyjechać z powrotem... Nie spodobało mi się to co zastałem. „Kadra” czyli moi rówieśnicy porozsiadani po pokojach i poprzytulani w parach damsko-męskich, młodzi biegający po korytarzu i trzaskający drzwiami. Zupełnie nic się nie działo, miałem wrażenie, że nikt tym biwakiem nie kieruje. Pomyślałem wtedy przez chwilę, żeby odejść z harcerstwa. Tym co mnie powstrzymało, był mój własny zastęp ("Rosomaki"). Ich radość na mój widok, zapewnienia, że zarezerwowali dla mnie prycz w pokoju, żądania żebym im opowiadał kawały itd., były tak rozbrajające, że postanowiłem nie zostawiać ich na pastwę losu. Tym niemniej do końca biwaku byłem w złym nastroju. Na drugą noc przyjechał Iżik i trochę gadaliśmy o ogólnej sytuacji w Szczepie.
W styczniu-lutym 1992 odbyły się aż trzy osobne placówki Harcerskiej Akcji Zimowej w Szczepie "Leśni". Znów
były dwa osobne zimowiska harcerzy i harcerek, z tym że tym razem jedno po drugim w tym samym miejscu - w Podgórzynie koło Jeleniej Góry. Ponadto po raz pierwszy odbyło się
zimowisko zuchowe (właściwie biwak zuchowy) w Kobylnicy.
Zimowisko 11 PDH - wspomnienia (GRZECHU 2007):
Zimowisko dla 11 PDH w 1992 zorganizował Iżik. Zlokalizowane było w Podgórzynie w schronisku PTTK – tam,
gdzie rok wcześniej zimowisko miały dziewczyny. Tym razem układ był inny – pierwszy tydzień my, drugi one.
Nasze zimowisko było bardzo kameralne i bardziej „lajtowe” niż rok wcześniej. Było tylko... 8 osób.
Wędrówki po górach były znacznie mniej ambitne niż rok wcześniej. Z Podgórzyna
jest daleko do głównego pasma Karkonoszy, a w składzie było dużo młodych, którzy nie mieli
doświadczenia i kondycji, więc ograniczyliśmy się do łatwych tras – na Chojnik, do Świątyni Wang, do Źródełka Św. Anny na Grabowcu.
Także gry terenowe były dość proste – w typie podchodów, bez rozbudowanych rekwizytów. Wystarczało
nam jednak zalesione wzgórze i latarki, by zorganizować emocjonującą grę. Kominki były najsłabszym
punktem zimowiska – jedynym człowiekiem który miał jakikolwiek talent wokalno-instrumentalny i
chyba miał ze sobą gitarę, był Malina. Śpiew nie wychodził, było więc raczej więcej scenek, quizów itd.
Były też różne kawały – raz obudziliśmy Łukasza I. w nocy, powiedzieliśmy, że ma się ubrać w buty, mundur itd.,
bo jest alarm. Po czym... kazaliśmy mu zjeść puszkę chałwy i położyć się spać.
Na zimowisku krzyże harcerskie dostali Łukasz i Przemek – były to pierwsze przyrzeczenia odebrane przez Iżika.
Ostatniego dnia przyjechały dziewczyny pod wodzą Ali i Kaśki, które miały pozostać przez następny tydzień,
a my wróciliśmy do Poznania.
![]() Zimowisko 11 PDH w Podgórzynie, 1992. Ostatnie zdjęcia wykonywane w technice czarno-białej... |
![]() ...i pierwsze kolorowe. Przypadkowe nałożenie dwóch klatek filmu dało dość zaskakujący efekt. W kronice 11 PDH było podpisane "oto duchy dwanych Wikingów którzy pozostali w Krainie Wiecznych Mrozów". |
Zimowisko 434 i 443 PDH - wspomnienia (ALA 2005): Drugie zimowisko w Podgórzynie wspominam pozytywnie.
Na wędrówkach byłyśmy na Chojniku i na Przełęczy Karkonoskiej („Odrodzenie”).
Dobrze wspominam kominki, były naprawdę udane i twórcze. Każdy dzień był innym festiwalem – piosenki,
kabaretu itd. Dużo energii i dobrego nastroju wprowadzała wówczas Ława. W kadrze czułyśmy się dobrze,
uzupełniałyśmy się nawzajem. Nie brakowało nam facetów, ale pomyślałyśmy, że byłoby dobrze na przyszłość,
żeby przynajmniej 2 lub 3 dni się z ich zimowiskiem zazębiały.
Zimowisko zuchowe - wspomnienia (MARZENA 2005): Zorganizowaliśmy to zimowisko
razem z Czereśniakiem (Tomaszem Dominikowskim) ze Szczepu BKIK i jego gromadą zuchową.
W kadrze byłam ja, Alicja, Czereśniak, Kacper, Mariusz (Gonzo), nie pamiętam dokładnie czy była Beza.
Była to pierwsza próba zrobienia zimowiska zuchowego, właściwie to był to kilkudniowy biwak.
Nie wszystko jeszcze się udało – było za dużo osób w kadrze, poza tym jednak style pracy nasz i Czereśniaka był trochę inne.
I samo miejsce nie było specjalnie atrakcyjne.
10-11 IV 1992 - W tym roku odbył się kolejny rajd zuchowy o nazwie „Siedmiomilowe Buty”. Wówczas już była
to impreza z dużo mniejszym rozmachem, zapomniana też została idea zdobywania odznak PTTK-owskich. W nocy
z piątku na sobotę zuchy 22 i 36 GZ spały w szkole w Kicinie. Następnego dnia dotarło kilkanaście harcerek i harcerzy
z 11, 434 i 443 PDH, by pomóc w przeprowadzeniu dalszej części rajdu. W Kicinie został rozegrany mecz piłki nożnej "Wilki" kontra "Rosomaki".
Dalej impreza przeniosła się na Dziewiczą Górę, a stamtąd powędrowaliśmy na pociąg do Czerwonaka.
Wspomnienia - GRZECHU (2005/2007):
Z wiosny 1992 nie pamiętam żadnych ważniejszych wydarzeń w Szczepie i drużynie, natomiast aktywnie działał zastęp. Oprócz zbiórek popołudniowych w środku tygodnia, zaczęliśmy urządzać w niektóre
soboty wycieczki do lasu (głównie Głuszyna, ale także Puszcza Zielonka) na których trochę wędrowaliśmy
i rozgrywaliśmy proste gry terenowe.
W tym czasie postanowiliśmy zmienić nazwę zastępu na Rosomaki. Była to trzecia taka operacja w drużynie
po przekształceniu Kobuzów w Aligatory (co, jak wiadomo, nie zapobiegło upadkowi tego zastępu) oraz po
niedoszłej próbie przemianowania Jastrzębi na Pytony (na co się nie zgodził Iżik, gdyż uznał, że pyton
to zwierzę afrykańskie i nie pasuje do obrzędowości całej drużyny). Dlaczego więc dążyłem do takiej zmiany?
Głównym powodem była ówczesna moda na skracanie i przekręcanie nazw zastępów: zamiast Jastrzębie mówiło się
„Strzępie”, zamiast Nietoperze – „Perze”, a zamiast Wilki – „Wołki”. Naszą nazwę przekręcano na Suki-Bor,
albo Suki, co nam się oczywiście nie podobało. Argumentem za zmianą było też zgubienie jesienią zeszłego
roku proporca z borsukiem. Powstał więc nowy proporzec w tych samych kolorach co poprzedni
(jedna strona zielona, druga ceglasta przypominająca chusty z 1990 roku), ale z symbolem, który
potem stał się znaczkiem Rosomaków choć nie miał właściwie z rosomakiem wiele wspólnego – był
to łeb potwora wodnego ze sztuki prekolumbijskiego Meksyku, który przy odrobinie wyobraźni mógł
być łbem smoka, rosomaka, wilka, niedźwiedzia lub jeszcze innej bestii. Nazwę Rosomaki wziąłem z
imienia głównego bohatera powieści „Lato leśnych ludzi”. Udało mi się przekonać zastęp i Iżika
do tej zmiany, i zaplanowaliśmy jej dokonanie na lato.
Również wtedy zaczął powstawać proporzec drużyny – Iżik stwierdził, że czas by drużyna miała
taki symbol. Zaprojektował proporzec, którego jedna strona była zielona, widniał na niej
znaczek Woodcraftu, liść symbolizujący Szczep „Leśni”, napis 11 PDH BRACTWO KORY BRZOZOWEJ.
Na drugiej stronie czarnej była lilijka, indiańska włócznia, napis POZNAŃ i 5 HH (V Hufiec). Z oficjalną premierą proporca czekaliśmy do obozu.
![]() | ![]() |
30 IV - 2 V 1992 - odbył się Biwak Majowy Szczepu "Leśni". Impreza "reaktywowana" bo w 1991 nie było. Miejscem była stanica Hufca Poznań-Nowe Miasto w Imiołkach. Było to pierwsze od bardzo dawna zgromadzenie wszystkich drużyn całego Szczepu: była Jedenastka, Orejana, obie drużyny zuchowe (Mali Przyrodnicy i Baśniowe Bractwo) oraz 443 PDH co prawda formalnie nie należąca do Szczepu, ale faktycznie traktowane na takich samych zasadach. Na biwaku odbyło się kilka gier terenowych, ogniska i spotkanie z "Piątakami", którzy przyjechali na sobotnie popołudnie.
Wspomnienia - GRZECHU (2005/2007):
To był dla ogromnej większości z nas, także dla mnie, pierwszy w życiu pobyt w Imiołkach.
Po raz pierwszy przebyłem wtedy 9-kilometrową trasę Lednogóra-Skrzetuszewo-Imiołki, pierwszy raz zobaczyłem drewnianą bramę, zabudowania stanicy, skarpę nad jeziorem i drogę przed stanicą, wtedy jeszcze brukowaną. Pamiętam, że w lesie tuż za płotem
stanicy spotkaliśmy wtedy ogromnego jeża!
Biwak ten wspominam dość dobrze. Odbyło się przyrzeczenie Barmana - pierwsze przyrzeczenie harcerza z mojego zastępu.
Poza tym był to chyba taki troszkę prolog "odrodzenia" Szczepu. Pierwsza od dawna impreza w składzie całego Szczepu, tzn. harcerze, harcerki i zuchy. Pierwsza
gdzie prpgram przygotowywany przez nasze pokolenie wyszedł dobrze, a nie tak kiepsko jak na Biwaku
Wigilijnym i Jesiennym Złazie. Wtedy też chyba zaczął się "bunt" przeciw Piątakom.
Imiołki nam się kojarzyły ze Słowianami, a do tego właśnie zaczęła się pierwsza
fala popularności opowiadań Andrzeja Sapkowskiego o Wiedźminie, które na początku miały charakter
troszkę „słowiańskiej fantasy”. Dlatego postanowiliśmy zrobić biwak słowiańsko-demonologiczny.
Ja przygotowałem grę nocną na motywach z Sapkowskiego, w której występowały wampiry, krasnoludy i wiedźmini,
głównym rekwizytem była mąka w szklanych ampułkach jako „proszek na wampiry”. Dziś bym nie zastosował
akich rekwizytów w grze, bo się to by kojarzyło z narkotykami. W sobotę była przed południem gra
terenowa przygotowana przez Kaśkę Zielińską, a potem zaczęła się „część pokazowa” dla Piątaków – przyjechali oni
autokarem i odbyło się ognisko nad brzegiem jeziora. Ognisko to było dla nas strasznie nudne.
Wtedy zaczęło się zjawisko świadczące o upadaniu autorytetu Piątaków, a mianowicie podśmiewanie się
z nich przez naszych harcerzy (pokolenie moje i młodszych), wymyślanie przezwisk zaczerpniętych
z seriali „Allo Allo” i „Alf” (np. „Okmanek”). Na pewno nie było to dobre i dziś nie piszę o tym z dumą.
Ale takie niestety były reakcje nas – wówczas 13-16 latków – na to wszystko.Na koniec ogniska, gdy
staliśmy w kręgu, jakiś senior zaczął nagle czytać głośno „Apel Jasnogórski” – jakiś strasznie prawicowy tekst, że Ojczyzna jest zagrożona,
grożą nam wrogie siły (zapewne chodziło o Żydów i masonów) itd. Oburzyło mnie to i robiłem głośno ironiczne uwagi,
ale Iżik mnie uciszał. Potem gadałem z dziewczynami z Szafranek, im się też nie podobało,
zgodziliśmy się, że nam się nie podoba sytuacja w środowisku. To był chyba pierwszy moment, kiedy
porozumieliśmy się w gronie starszych harcerzy co do tego, że chcemy być jednak Leśnymi, a nie Piątakami.
![]() Biwak Majowy w Imiołkach, 30 IV - 2 V 1993. Apel - meldunek zastępowych. Widać amarantowe chusty 434 PDH obowiązujące w l. 1991-1993. |
![]() Kadra 11 PDH. Kapelusze oczywiście wówczas były nieoficjalnym nakryciem głowy, nie do munduru. W 1992 były dość popularne. |
![]() Ognisko nad jeziorem Lednickim. Z lewej 11 PDH, u góry Piątacy-Seniorzy |
![]() 3 V 1993 - apel V Hufca, inauguracja "Roku Jubileuszowego Piątki Poznańskiej". |
3 V 1992 - na boisku Szkoły Podstawowej nr 20 odbył się uroczysty
apel całego V Hufca, który oficjalnie zainaugurował Rok Jubileuszowy Piątki Poznańskiej. Po tej zbiórce przez cały maj i czerwiec nie było już większych wydarzeń,
praca zastępów i drużyn była w całości podporządkowana przygotowaniom do obozu
WCZEŚNIEJ: Rok 1990/1991 |
WCZEŚNIEJ: Obóz 1991 Jez. Dołgie |
DALEJ: Obóz 1992 Jez. Rymierowo |
DALEJ: Rok 1992/1993 |
Aby wrócić na stronę główną lub zajrzeć do innych działów, skorzystaj
z menu po
lewej stronie.
Jeśli klikniesz tu,
STRONA GŁÓWNA otworzy się w nowym oknie.