Obóz Szczepu "Leśni" (V Hufca), 1992
Zew Czarnego Lądu (obóz afro-egipski),
Jez. Rymierowo, 13-27 VII 1992

Obóz 1992 był najbardziej nietypowym obozem w dziejach naszego środowiska: jedyny raz były wówczas osobne podobozy harcerek i harcerzy. Był to zenit trendu do "niekoedukacyjności" i jednocześnie jego koniec. Obóz wyróżniał się też nietypowym miejscem (blisko byłego poligonu Armii Radzieckiej) oraz wyjątkowo upalną pogodą. Przez cały lipiec w ogóle nie padał deszcz, wskutek zagrożenia pożarowego obowiązywał całkowity zakaz palenia ognisk.

Data: 13-27 lipca 1992
Lokalizacja: jez. Rymierowo, woj. koszalińskie
Organizacja: Obóz V Hufca podzielony na 2 turnusy, każdy z 3 podobozami. Na I turnusie był podobóz zuchowy 22 DZ i 41 DZ, podobóz zuchowy 5 DZ, podobóz harcerski 38 PDHS i 120 PDH (obie drużyny należały do Nowego Miasta). Na II turnusie: podobóz zuchowy 36 DZ, podobóz harcerski 11 PDH, podobóz harcerski 434 i 443 PDH. Ten drugi turnus był określony na plakietce jako "Obóz Szczepu Leśni" choć de facto jedna z drużyn Szczepu (22 DZ) była na I turnusie, a na II turnusie była z kolei nie należąca do Szczepu 443 PDH. Poniższy opis dotyczy gł. II turnusu.
Kadra (turnus II): komendant Dorota, komendant podobozu 11 PDH Iżik, komendant podobozu żeńskiego Elińska, komendant kolonii zuchowej Marzena, instruktorzy w podobozach Ala, Szuki, Asia, Andrzej, kucharka pani Ula, zaopatrzeniowiec Hugon.
Zastępy: w podobozie 11 PDH: "Rosomaki" (zastępowy Grzechu), "Jastrzębie" (Malina), "Wilki" (Gonzo). Skład zastępów w podobozie dziewczyn niestety zaginął w mrokach historii starożytnego Egiptu.
Styl: zuchy - przygody Sindbada Żeglarza, harcerze - Czarna Afryka i wojny kolonialne, harcerki - starożytny Egipt
Plakietka: Guma na filcu. Kształt oczywiście nawiązywał to kontynentu afrykańskiego.

Lato 1992, obóz V Hufca
Podobóz dziewczyn. Kleopatra, jak przystało na królową Egiptu, kazała nosić się w lektycer
Lato 1992, obóz V Hufca
Podobóz chłopaków. Zastęp "Rosomaki" z 11 PDH, na obozie nosił nazwę "Karamodżowie spod Kilimandżaro"
Lato 1992, obóz V Hufca
"Hardcorowy" podobóz chłopaków - część 11 PDH przed grą terenową - ekipa Gonza czyli rebelianci i najemnicy w Czarnej Afryce
Lato 1992, obóz V Hufca8
Bardziej "lajtowy" pod względem programu i dyscypliny podobóz dziewczyn.

Pionierka i kwaterka: obóz składał się z 3 podobozów oraz części gospodarczej. Jeden z podobozów był początkowo rozstawiony na górce po drugiej stronie strumyka, ale się okazało w trakcie I turnusu że to już teren innego nadleśnictwa i podobóz został przeniesiony (był to potem na II turnusie podobóz 11 PDH). Z plandek kolejowych były zbudowane 3 tipi i zadaszenie kuchni polowej. Zadaszenie stołówki było zbudowane z namiotu. Na głównym placu apelowym był bardzo wysoki maszt z flagą Polski, dobrze widoczny z daleka. Była dość duża ziemianka wykopana przez "Jacha" i "Kruszynę" ze 120 PDH, poza tym urządzenia obozowe były na średnim poziomie. Upał na kwaterce i bardzo mała ilość drewna do budowy się do tego walnie przyczyniły. Teren obozu przylegał do skraju byłego poligonu Armii Radzieckiej. W pobliżu było sporo dołów, niektóre wybetonowane. Można było też znaleźć resztki drutów kolczastych, puszki po kaszy, a na wielu drzewach były poprzybijane drewniane krzyże prawosławne z wypisanymi nazwiskami. Później się dowiedzieliśmy, że upamiętniały one żołnierzy zmarłych podczas służby, w tym zamordowanych w ramacg okrutnej "fali" tzw. diedowszczyny.
Wystrój obozu, stroje obozowe: Podobóz męski miał bardzo militarny wygląd - małe orle gniazdo, brama osłonięta siatką maskującą, nawet był otoczony częściowo „kozłami” z żerdzi i drutem kolczastym! Flaga podobozu – zielona z czarną głową byka (emblemat formacji zwiadowczych Imperium Brytyjskiego). Stroje obozowe były używane tylko na pierwszych dniach zabawy w Czarną Afrykę i nie były specjalnie wyszukane – jakieś T-shirty i kawałki płótna. Raczej chodziło się głównie w moro. Znacznie bardziej ambitne stroje miały dziewczyny, na pewno wszystkim zapadło w pamięć nakrycie głowy Kasi wcielającej się w rolę Kleopatry.
Pogoda: bardzo gorąco, sucho - administracja leśna wydała zakaz palenia ognisk i wstępu do lasu, był nawet obawy, że obóz będzie musiał być zwinięty.
Program, przebieg: Niewątpliwie najbardziej nietypowy obóz w dziejach środowiska. Był właściwie zgrupowaniem obozowym V Hufca. Istnienie Szczepu „Leśni” uwidoczniało się tylko na plakietce. Niekoedukacyjność obozu była szczytowym objawem zapoczątkowanego w Szczepie w 1987 trendu do rozdzielania pionu męskiego i żeńskiego, co było wzorowane na środowiskach KIHAM-u, Ruchu i ZHR, choć wynikało też z aktualnej sytuacji Szczepu (zobacz niżej wspomnienia Iżika). Ów „celibat” nie przypadł do gustu ani chłopakom, ani dziewczynom, choć – co trzeba przyznać – pozwolił na stworzenie dość ciekawych programów: militarno-survivalowego („hardcorowego” jak się później określało) u harcerzy i bardziej zabawowo-ogniskowego („lajtowego”) u harcerek. Tylko wspólna nazwa „Zew Czarnego Lądu” łączyła dość odległe style podobozów. Dziewczyny wypoczywały w stylistyce starożytnego Egiptu poznając po kolei życie wszystkich warstw społecznych, zuchy bawiły się w Sindbada Żeglarza, natomiast chłopcy po kilkudniowym przebywaniu w Czarnej Afryce zulusko-masajskiej przenieśli się do epoki wojen kolonialnych i postkolonialnych, biegając w hełmach, moro i twarzach pomalowanych farbami maskującymi. Pod względem poziomu gier terenowych i motywacji uczestników był to chyba jeden z najlepszych obozów, charakteryzował się w pełni tym, co później zaczęto nazywać słowem „hardcore”. Do legendy niewątpliwie przeszła gra „Wojna Burska” podczas której emocje walczących stron sięgnęły zenitu (o mało co nie doszło do pospolitego mordobicia) oraz gra „Kongo-Katanga” na której biegaliśmy zamaskowani i w ferworze walki wbiegaliśmy w pełnym rynsztunku do jeziora. Do legendy przeszedł też nasz samochód dostawczy – stary „Żuk” i jazdy nim z „Iżikiem” za kierownicą. Na ogólnym obrazie obozu mocno zaciążyły jednak panujące upały, a wraz z nimi zakaz palenia ognisk i zakaz wstępu do lasu, który bardzo utrudnił poruszanie się po okolicy i realizację programu. 11 PDH „BKB” odbyła kilkudziesięciokilometrową pieszą wyprawę na miejsce zeszłorocznego obozu tj. nad Dołgie i nad Jezioro Kutry. W nocy odbyła się gra terenowa z fabułą „Wojna w Angoli” w wyniku której drużyna zdobyła swój proporzec. Było to uwieńczenie trwającej kilka miesięcy „Próby Proporca”. Równocześnie na tej wyprawie zastęp „Borsuki” zmienił nazwę na „Rosomaki”.
Sąsiedzi i goście: W pobliżu było tylko jeden obóz - Hufca ZHP Złotów nad tym samym jeziorem, na jego północnym skraju przy wsi Dziki. Harcerze ze Złotowa nas odwiedzili, próbowali nas też w nocy podejść, ale bez efektu. W odległości kilkudziesięciu kilometrów był obóz 37 PDH "BKIK". Mieli oni obóz w stylistyce Wielkich Odkryć Geograficznych, przez cały obóz zdobywali części "róży wiatrów", jedna z nich była ukryta w naszym obozie, jeden z zastępów BKIK miał nas podejść i ją zdobyć, ale kiedy do nas dotarli, zamiast podchodzić, po prostu zameldowali się przy bramie i zapytali czy mogą sobie to wziąć...
Przeboje obozu: Trudno je scharakteryzować, gdyż były dwa podobozy i tylko kilka wspólnych "ognisk" (bez prawdziwego ogniska). Jak wspominał potem Barman (zob. niżej) "kominki chłopaków można było przyrównać do siedzenia w barze i czekania aż go zamkną". Na pewno na tym obozie zaczęła się już jednoznacznie na dobre era szant: popularne były "Kabestan", "John Kanaka", "Press gang", "Pożegnanie Liverpoolu".
Rywalizacja zastępów: w podobozie 11 PDH rywalizację zastępów wygrały "Wilki". Nie wiadomo czy w podobozie żeńskim się ona w ogóle toczyła, a jeśli tak, to jej wyniki zaginęły w mrokach dziejów Egiptu (być może spłonęły w pożarze Biblioteki Aleksandryjskiej...)

Lato 1992, obóz V Hufca
Fragment toru przeszkód urządzonego przy podobozie 11 PDH
Lato 1992, obóz V Hufca8
Jedno z kilku wspólnych ognisk obu podobozów harcerskich
Lato 1992, obóz V Hufca
Przejście zuchów 36 GZ "Mali Przyrodnicy" do drużyny harcerskiej 11 PDH

Lato 1992, obóz V Hufca8
Apel końcowy II turnusu. 434 PDH "Orejana" po raz ostatni w rogatywkach - po obozie zostały zamienione na czarne berety.

Wspomnienia - Pela (1994): Będąc już trzy lata w drużynie myślałam, że nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć. A jednak. Chłopcy i dziewczyny utworzyły dwa osobne podobozy, chociaż nikomu się to nie podobało. Z chłopakami widziałyśmy się tylko, gdy przebiegali przez nasz obóz albo gdy mieliśmy razem świecznisko, co zdarzało się niezwykle rzadko. Brakowało też tego, co się nieodmiennie kojarzy z obozem i bez czego nie ma mowy o specyficznym klimacie – brakowało ogniska. Zagrożenie pożarowe było tak duże, że chwilami myślałyśmy, że się będziemy musieli pakować i wyjeżdżać. Ogólnie było nieźle, program dziewczyn był dobrze przygotowany, ale nikt już więcej nie chciał jechać na obóz z podziałem na dwa podobozy.

Wspomnienia - Barman (1994): Panowała tak sztywna atmosfera. Nie wolno było chodzić do dziewczyn, a skoro się już poszło, to wartowniczka zatrzymywała nas przy bramie i biegła do komendantki spytać się czy może wpuścić nas do środka, jakby nas nie znała! Ogniska (przepraszam – kominki): straszne nudy. Brakowało nam na kominkach dziewczyn, bo to one są całą machiną napędową i brakowało nam piosenek wykonywanych przy wirtuozerskiej ręce Ewy N. Kominki chłopaków można było przyrównać do siedzenia w barze i czekania aż go zamkną...

Wspomnienia - Marzena (1994): Po raz pierwszy i jak się okazało ostatni, wszyscy mieli swe osobne podobozy. Samo miejsce i realia były dziwne – zakaz palenia ognisk, budowania zeriby, wchodzenia do lasu. Tym niemniej chłopcy bawili się dobrze, a na pewno ambitnie. Ich komendant dwoił się i troił w wymyślaniu gier, biegów itp. Dziewczyny miały mniej ambitne zabawy i budowle, może po prostu bardziej dziewczęce. Jedno zwracało uwagę wszystkich – strój Kasi-Kleopatry był po prostu perfekcyjny! Obóz się skończył szybko, wprost za szybko, pozostał niedosyt. Przeżyłam też na nim jednak jedną z większych niespodzianek – moje przepiękne zobowiązanie instruktorskie.

Wspomnienia - Łukasz I. (1995): Już sama myśl, że zza drzewa może wyskoczyć jakiś zabłąkany Rusek z „kałaszem” była fascynująca. Ogólnie obóz był fajny, miał jednak plusy i minusy. Do plusów należał samochód uterenowiony marki "Żuk" w rękach naszego najlepszego kierowcy rajdowego Iżika, ciekawe miejsce i gry terenowe. Miło wspominam kwaterkę, jazdę wozem konnym z żerdkami po pasie startowym lotniska podczas ulewy, strzelanie z flinty u leśniczego, wyprawę do kościoła „na szagę”...

Wspomnienia - Anka "El Diablo" (2005): W 1991 roku przeszłam z zuchów do drużyny harcerek. Zbiórki zuchowe były bardzo dynamiczne, dobrze zorganizowane. Dużo się działo, pamiętam też ciekawe biwaki – wyjazd do Wrocławia czy w Góry Stołowe, gdzie szliśmy dzielnie z plecakami. Przejście do harcerstwa było potem pewnym rozczarowaniem – gdzie okazało się, jak dużo zależy od zastępowego. Bardzo chciałam być w zastępie Oli, który uchodził wówczas za najlepszy. Ale trafiłam akurat na taki moment, że najstarsze dziewczyny były na „wylocie”, bardziej zainteresowane egzaminami do liceum niż harcerstwem. Ola była świetna jako przywódca, np. na grach terenowych potrafiła bardzo na nas wymusić zaangażowanie, ale w trakcie roku dawała zbiórki do przygotowywania starszym dziewczynom z zastępu, jak któraś nawaliła, to zbiórka była nieudana itd. Ola potem przeszła do gromady zuchowej gdzie została przyboczną, a my zostałyśmy jako te „sierotki” po Oli, zastęp zaczął się rozsypywać. Obóz w 1992 na tle moich wcześniejszych zuchowych był rozczarowaniem. Może przez to, że była susza i zakaz wstępu do lasu, zabrakło takiego typowo harcerskiego programu. Dzień upływał na kręceniu się po obozie, pławieniu się w jeziorze itd. Było po prostu nudno, styl egipski chyba był troszkę niewypałem.

Wspomnienia - Grzechu (2007): Ponieważ inne wspomnienia dość całościowo ukazują ten obóz, ograniczę się do uzupełnień i anegdotek. Kwaterkę wspominałem raczej źle. Ja sam zbudowałem tylko jeden obiekt – magazyn sprzętu. Był straszny upał i praca źle szła. Zaczęliśmy też kopać pas przeciwpożarowy, bo tego zażądała służba leśna. Atmosfera na kwaterce była kiepska – nie było żadnych „imprez kulturalnych”, po zakończeniu prac po prostu szliśmy spać. Dopiero w ostatnią noc spotkaliśmy się w namiocie u dziewczyn, było trochę śpiewania, a potem poproszono mnie, żebym opowiedział „Dzień Szakala”. Jeszcze przed obozem dogadałem się z Zelikiem, żeby dał nam skrzynię "Nietoperzy" – odtąd była to słynna skrzynia "Rosomaków", zabierana na wszystkie obozy, wielokrotnie remontowana i przemalowywana. Ochotę na tą skrzynię miała też Kaśka, ale ją ubiegłem. Nie pamiętam nawet co odziedziczyliśmy po Nietoperzach, ale wydaje mi się, że na początku skrzynia była prawie pusta, dopiero potem się tam gromadziły różne skarby... Program był generalnie oddzielny u nas i u dziewczyn. Wspólny był festiwal piosenki – który wygrał po raz drugi z rzędu mój zastęp. Do festiwalu przygotowywaliśmy się od dawna, i mieliśmy gotowy występ pt. „Guns’n’Roses”. Barman był wtedy fanem tego zespołu i wszystko obmyślił. Mieliśmy przebrać się za G’n’R, i śpiewać z playbacku do muzyki z magnetofonu. Tak też wystąpiliśmy, ale ten występ nie wzbudził wielkiego entuzjazmu jury. Potem występowały inne zastępy. Nagle Żaba i Tomek zgłosili się, że mają jeszcze jedną piosenkę pt. „Denaturat” i chcą ją zaśpiewać. Piosenka była raczej żulowska, ale dzięki temu występowi zwyciężyliśmy!... Z wielu rzeczy na obozie byłem niezadowolony, nie podobała mi się od początku koncepcja odrębności, ale miałem też sporo satysfakcji - duży wkład w program, udział w przygotowaniu gier terenowych (Iżik tu potrafił bardzo dobrze włączyć zastępowych do współtworzenia programu), a przede wszystkim zastęp był już liczniejszy i mocniejszy niż rok wcześniej.

Wspomnienia - Iżik (2005): Był to mój pierwszy obóz po powrocie z wojska do aktywnej pracy instruktorskiej. Nie podobało mi się to, co było wcześniej w drużynie i w Szczepie, tzn. że Szczep zupełnie nie działał, a w 11 PDH funkcjonowały tylko zastępy, a nie drużyna jako całość. Wspólnie z zastępowymi włożyliśmy wiele pracy w przygotowanie programu obozu. Miałem o tyle ułatwioną sytuację, że odpowiadałem tylko za program podobozu, a sprawy logistyczne (finanse, kuchnia itd.) w całości prowadziła dalej Dorota. Podobozy były osobne – uznaliśmy, że skoro poprzedni obóz niezbyt się udał, to teraz czas na wzmocnienie drużyn. W tym momencie na pewno było to dobre. Jeśli chodzi o tematykę, to z jednej strony byłem „naładowany” po wyjściu z wojska, a z drugiej strony pewne militarne przegięcie było celowo na przekór: chodziło o pokazanie chłopakom, że w wojsku nie jest tak pięknie, jak się może niektórym wydaje. Bardzo dużo się na tym obozie działo, nikt się nie mógł nudzić, zrobiliśmy bardzo intensywny program. Drużyna na pewno wyszła z obozu wzmocniona, wręcz odrodzona po długiej stagnacji.

Wspomnienia - Dorota (2005): Dlaczego były osobne podobozy? Między innymi dlatego, że nie chciałam być wówczas osobą która narzuca program. Zależało mi żeby wyraźnie postawić zadania przed drużynowymi, żeby zrobili coś całkowicie samodzielnie. To się udało, ale niestety nie w 100% - Kasia ("Elińska") po tym obozie straciła motywację do służby instruktorskiej i prowadzenia 443 PDH. Była bardzo dobrą harcerką, bardzo wytrwała w wędrówkach, pomocna wszystkim. Natomiast miała duże wahania – raz bardzo chciała być drużynową, raz nie. Na tym obozie chyba straciła motywację, miała zresztą niestety pod komendą zbiorowisko dziewczyn będących na etapie kapryszenia... Ponadto było kilka kryzysowych sytuacji – obóz był na styku dwóch nadleśnictw i trzech leśnictw. Było zagrożenie pożarowe, raz nawet las się palił niedaleko, obawialiśmy się nakazu ewakuacji obozu. Na szczęście odbył się do końca bez komplikacji.

Podsumowanie: Eksperymentu z osobnymi podobozami męskim i żeńskim nikt już więcej nie chciał powtarzać, choć miał on swoje plusy. Obóz nad Rymierowem w 1992 był wyraźnym przełomem. Wywołał sporo ożywczych dyskusji, z których głównym wnioskiem była konieczność powrotu do ścisłej współpracy wszystkich drużyn Szczepu "Leśni" i postawienia na jakość, a nie na ilość.

WCZEŚNIEJ:
Obóz 1991
Jez. Dołgie
WCZEŚNIEJ:
Rok
1991/1992
DALEJ:
Rok
1992/1993
DALEJ:
Obóz 1993
Jez. Wierzchowo

Aby wrócić na stronę główną lub zajrzeć do innych działów, skorzystaj z menu po lewej stronie.
Jeśli klikniesz tu, STRONA GŁÓWNA otworzy się w nowym oknie.